Ktoś zapukał do drzwi.
- Zaraz wrócę. - rzuciła do Jacka i podniosła się by otworzyć. W progu zobaczyła mamę. Uśmiechnęła się do niej lekko i wpuściła do środka. Kobieta pogłaskała córkę po policzku. Kim wskazała głową salon uprzedzając następne pytanie matki. Pani Crawford wzięła głęboki oddech i ruszyła we wskazaną stronę. Kim podążała za nią.
- Cześć Jack. - posłała chłopakowi pogodny uśmiech. Brunet skinął jej głową i podniósł się do pozycji siedzącej.
- Dzień dobry.
- Jesteś może głodny? Bo mam zamiar zrobić naleśniki, Kim je uwielbia. Chciałbyś zjeść z nami? Możesz tu zostać jak długo zechcesz.
- Dziękuję. To bardzo miłe z pani strony. Przepraszam nie jestem głodny. Na prawdę dziękuję.
- Jesteś pewny? - kobieta uniosła lekko jedną brew. Brewer skinął jej głową. Pani Crawford opuściła pokój zostawiając nastolatków samych. Kim usiadła na skraju kanapy. Po policzku Jacka spłynęła łza. Dotknęła jego policzka. Był rozpalony. Koszulka była mokra.
- Choć na górę. Położysz się w łóżku. Choć... - dotknęła jego ręki. - Jack? No choć. Musimy zbić ci gorączkę.
- Nic mi nie jest. - warknął. Zbiło to z tropu blondynkę jednak nie ustąpiła.
- Rusz się. Ja z tobą nie dyskutuję. Wstawaj. - teraz najważniejsze było zdrowie chłopaka.
- Mam to gdzieś. - syknął. Łzy spływały po jego policzkach kaskadami. Nagła zmiana nastroju wprawiła Kim w zakłopotanie. - Wszystko mam gdzieś.
- Mnie też? - zapytała zaciskając zęby. Rozumiała co czuł, ale nie mógł jej tak traktować. Mimo wszystko przyjęła go do siebie, pomogła, zawaliła szkołę. A on był dla niej ostry. Mógł się powstrzymać. Nie robił tego.
- Przepraszam. - spuścił głowę i posłusznie pomaszerował za nią. Mój chłopiec? Co ja sobie wyobrażałam. Jeśli zawsze chce odstawiać takie akcje. Może to nie jednorazowe... - biła się z myślami. Zaprowadziła go do pokoju gościnnego. Pod bezową ścianą stało duże łóżko przykryte kwiecistą kapą. Rzuciła mu plecak który zabrała z jego domu.
- Potrzebujesz jeszcze czegoś? - rzuciła.
- Nie... Chociaż.... - zawahał się.
- Tak? - złość powoli przechodziła blondynce. W końcu właśnie stracił matkę. Nie może się na niego złościć. Wstydziła się za siebie...
- Możesz mnie przytulić?
- Oczywiście.
Objęła chłopaka. Kiedy się odsunęła ich oczy spotkały się. Byli wystarczająco blisko siebie. Wystarczająco... Tylko kila cali dzieliło ich twarze.
On potrzebuje tylko czułości, nie mogę mu tego zrobić. - pomyślała. Momentalnie odsunęła się od niego.- Może ja jednak coś ci przyniosę. Na pewno jesteś głodny. - wypaliła i wyszła z pokoju.
~*~
Co teraz? Dzisiaj zapewne zostanę u Kim, może jeszcze jutro, ale później? Nie mam już nikogo... I jeszcze odsuwa się ode mnie. Nie chce się do mnie zbliżyć, a ja tak bardzo ją kocham. Potrzebuje jej. Jest jedyną osobą, która mi została na tym świecie. Jedyną. Bez niej będę nikim. - myślał Jack. Przerwała mu Kim. Wniosła do pokoju tacę z pachnącymi rogalikami. Nawet jeśli nie był głodny, rogaliki przekonały go do siebie. Zabrał jednego z tacy i pochłonął go w zadziwiającym tempie.- Wcale nie byłeś głodny. - Kim uśmiechnęła się do niego pogodnie. - Jack... - posmutniała.
- Mhm? - mruknął przeżuwając. Blondynka głośno przełknęła ślinę.
- Chcę ci powiedzieć, że jesteś moim najlepszym przyjacielem i nie zostawię cię... Wiesz o tym prawda? - podniosła wzrok i spojrzała mu głęboko w oczy. Skinął lekko głową. - Jack. Zamieszkasz z dziadkami.
Tą informacje usłyszał jakby wypowiedział ją ktoś zza ściany, ktoś z bardzo daleka. Ledwo do niego docierała. Zakręciło mu się w głowie.
- Czy to znaczy, że... - zaczął. Bał się skończyć.
- Kim załkała głośno i wtuliła się w przyjaciela. Tak bardzo nie chciała go stracić. Nie chciała. Był jedną z ważniejszych osób w jej życiu. Nie mogła pozwolić by odszedł. Nie zostawiaj mnie. - pomyślała. Jack pogładził Kim po włosach. Od teraz miał mieszkać z dziadkami. 1000 kilometrów od Seaford. W mieście, którego nie znał. Z daleka od przyjaciół, od wspomnień o mamie, od Kim...
- Nie martw się. Za rok będę pełnoletni, wrócę. - zapewnił przyjaciółkę. Podniosła głowę i posłała mu przepraszające spojrzenie i słaby uśmiech. Była blada. Zmęczona. Zdruzgotana. Widział to. Nie wiedział co zrobić. Ale nie po to Jack wracał, żeby stracić szansę, którą dostał. Nie po to słuchał swoich przeczuć, żeby teraz wyjechać i rzucić to wszystko, co zdążył osiągnąć. Gdyby tylko przekonał dziadków, że może zostać. Nie umiałby być daleko od matki, od Kim.
- Przyniosę ci chusteczkę. - stęknęła Kim wycierając łzy z policzków. Wskazała koszulkę bruneta. - Jesteś cały mokry.
- To nie jest teraz ważne. Kiedy oni przyjadą? - zapytał chwytając nadgarstek przyjaciółki.
- Jutro rano. - odparła pociągając nosem.
Tak niewiele czasu potrzeba, by odebrać człowiekowi całe szczęście. Wystarczą zaledwie dwa dni, a twój z pozoru idealny świat staje się koszmarem. Tak mało czasu. - pomyślała Jack.
- Możesz coś dla mnie zrobić? - zapytał cicho. Usiadła na skraju łóżka przyglądając się chłopakowi oczyma pełnymi troski. - Chcę wiedzieć. Skoro wyjeżdżam. Muszę, muszę to wiedzieć. Często się zastanawiałem. Czasami wydawał mi się, że widzę to w twoich oczach, w twoich gestach.
- Jack, co się dzieje? - Kim zaniepokoiła się i położyła dłoń na kolanie Brewera. Brunet dotknął niepewnie ręki blondynki po chwili ujmując ją w swoje, duże dłonie.
- Kim. Powiedz mi prawdę. Jestem dla ciebie tylko przyjacielem? - zapytał nie spuszczając wzroku ze ślicznych czekoladowych oczu.
- Jack...
- Muszę to wiedzieć. - naciskał. - Proszę.
- Ja... - Kim westchnęła. - Nie.
- Nie co? - Brewer zawahał się. Nie chciał popędzać dziewczyny, ale to nie była rozmowa na telefon, ani na skypa. Chciał to załatwić z nią tutaj, teraz, w cztery oczy. Spojrzał na nią wyczekującą. na jej twarzy malował się ból. Miała zaraz stracić swojego najlepszego przyjaciela.
- Traktuję cię tylko jako przyjaciela, choć nie chcę byś nim był. - spuściła głowę. Właśnie zdradziła swoją największą tajemnicę osobie, która absolutnie nie powinna o tym wiedzieć. Był osobą, którą Kim kochała, darzyła wyjątkowo mocnym uczuciem, dawał jej radość, odkrywał przed nią siebie, a ona zmieniła się nie do poznania. Teraz patrząc kilka miesięcy wstecz nie potrafiła przyznać się nawet przed samą sobą, nie była wobec wszystkich dobra. Nie starał się zapobiegać kłótniom z rodzeństwem i często sama inicjowała spory. Łatwo się denerwowała i wpadała w doła. To wszystko zmieniło się za sprawą Brewera. Miłość uskrzydla.
- Kim. - Jack uśmiechnął się. Był to jedyny plus tego wszystkiego. - Kim... Ja, ja mam takie uczucie, mama wrażenie, że cię kocham.
Hej! Jak wam się podoba rozdział? Mam jakiegoś spida na to opowiadanie może napiszę tutaj coś szybciej niż się spodziewałam :) Dla tych, którzy jeszcze nie wiedza pojawił się pierwszy rozdział na Szpiedzy: Mężczyzna o czarnych oczach. Dalibyście radę dobić do 10 komentarzy? 10 komentarzy to następny rozdział przed terminem, zgoda?
Ooo, jest nowy! :D
OdpowiedzUsuńAle super, napisany bosko i bardzo ciekawy.
Czekam na nn. xoxo
To jest po prostu niesamowite! ;D Jaki uroczy rozdzialik. :3 Jack musi jechac? Lepiej, by zostal.. Ale tego dowiem sie w kolejnym. :D Czekam na niego niecierpliwie. :D Pozdrawiam cieplutko, Paciaa. :*
OdpowiedzUsuńPRZEBOSKI!!!
OdpowiedzUsuńnormalnie majstersztyk!
dadaj nexta szybko
buziaki ;***
Wchodzę sobie spokjnie na twojego bloga i nagle.. LUNA DODAŁA ROZDZIAŁ, DODAŁA!...
OdpowiedzUsuńTaka radość ! Rozdział jest boski, naprawdę !
Czytałam jednym tchem ! Jak to Jack wyjeżdża? Nieeeee !
Już lecę czytać 1 R. Na twoim kolejnym blogu :-).
Super!!! Fajnie piszesz i przez to nie moge doczekać się kolejnego! Ten blog jest cudny!!!
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award <3 !
OdpowiedzUsuńWięcej informacji na : http://kim-jack-killer-love-story.blogspot.com/2014/05/liebster-award.html
rozdział jest BOSKI
OdpowiedzUsuńjej wreszcie wyznali sobie uczucia
Kocham <3 i niecierpliwie
czekam na nn
Tylko tyle: bosko i świetnie <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nn!!!
Ps. Zapraszam
hope-is-my-life.blogspot.com
Juupii! :DD
OdpowiedzUsuńKolejne cudo na tym blogu. ;))
Jest po prostu odjazdowe. ;D
Czekam na next. :D
Dodaj jak najszybciej. :))
Oooooooooo! Jack powiedział dla Kim, że ją chyba kocha :) Oooooo... *.* Jakie cudo! <3 Boskie po prostu, ale szkoda naszego Jack'a... :(
OdpowiedzUsuńKocham i czekam na nn ;>
Ps. Zapraszam:
kim-jack-love-story.blogspot.com
Kocham <3