- Nie. - zawył z pretensją. Jednak udało mi się podnieść go z ziemi i sprowadzając go po schodach zgarnęłam klucze z półki.
- Usiądź przez chwilę. Zaraz wrócę. - pobiegła na górę z powrotem do pokoju chłopaka. Wyciągnęła z szafy szkolny plecak, wypakowała z niego książki i wrzuciła kilka koszulek, parę spodni i zamykając oczy sięgnęła po bieliznę. Zasunęła zamek i zbiegła do chłopaka. Pociągnęła go za ramię i przekręciła klucz w zamku. - Choć. Idziemy. Prześpisz się i zjesz coś. Jesteś wykończony.
Szli w milczeniu. Jack co chwile ocierał łzy spływające po policzkach.
- Kim?
- Tak, Jack? - zapytała troskliwie spoglądając na przyjaciela.
- Możesz mnie przytulić?
- Oo, Jack. - Kim objęła Brewera i pogłaskała go po głowie. Chłopak przez chwile nie puszczał blondynki. - Daj. - złapała dłoń bruneta i pociągnęła za sobą. - Już niedaleko.
Kiedy dotarli do domu blondynki Kim zaprowadziła Jacka do kuchni i posadziła na krześle. Wlała do czajnika wody i wcisnęła przycisk. Woda po kilku sekundach zaczęła bulgotać. Blondynka wlała wodę do kubka i włożyła torebkę herbaty malinowej, jej ulubionej. Postawiła kubek przez chłopakiem. - Wypij. Dobrze ci zrobi.
Jack ujął dłońmi kubek, ale nie podniósł go do ust. Dziewczyna stanęła za nim i zatrzymała go w szczelnym uścisku. Przyłożyła usta do czubka głowy Jacka i nie zatrzymała się w bezruchu. Chciała, by chłopak poczuł się choć trochę bezpieczniej.
- Jesteś wspaniałą. - stęknął. - Nie zasługuję na taką przyjaciółkę. Dziękuję. - wymamrotał.
Nie odpowiedziała. Pogłaskała go po policzku i pocałowała w czoło.
- Jack, ty masz gorączkę. - stwierdziła z przerażeniem. Ze środkowej szuflady wyciągnęła aspirynę i tabletki przeciwbólowe. - Musisz się przespać.
- Nie chcę.
- Proszę cię, nie dyskutuj ze mną. Zrób to. Martwię się. - widząc, żę chłopak nie reaguje żadnym działaniem na jej słowa, Siłą wepchnęła go do salonu. -Połóż się chociaż i poleż. Przyniosę ci koc. Zaraz wracam.
Wykonał jej polecenie. Kiedy wróciła brunet już spał. Musiał być wykończony po przepłakanej nocy. Okryła Jacka kocem i pogładziła po policzku. Rozsiadła się na fotelu przed nim i zabrała się za odrabianie matematyki. Było to jej jedyne zadanie. Jedyna lekcja na której tego dnia była. Jednak nie mogła się skupić. Jej myśli były rozbiegane. Musiała z kimś porozmawiać. Jedyną odpowiednią osobą wydawała jej się mama. Wykręciła numer i wyszła z salonu chcąc dać Jackowi w spokoju odpocząć. Po kilku sygnałach usłyszała przyjazny głos.
- Halo?
- Mamo?
- Kim? Czy ty nie jesteś w szkole? Nie zabraniają tam wam używać telefonów? Powiedz proszę, że nie jesteś u dyrektora...
- Nie, nie mamo. Jestem... To znaczy, nie ma mnie w szkole. Jestem w domu... Z Jackiem.
- Co? Czekaj... Nie rozumiem...
Więc Kim opowiedziała mamie o całym zajściu. Miała z matką bardzo dobry kontakt. Pani Crawford zrozumiała córkę, do tego obiecała, że usprawiedliwi córkę przed nauczycielami i potwierdzi, że zabrała ją ze szkoły, z powodu rzekomego bólu brzucha. Lepszej mamy nie można sobie było wymarzyć. Obiecała, że przyjedzie do domu najszybciej jak będzie umiała.
- Dziękuję, kocham cię. - powiedziała Kim.
- Ja ciebie też.
Wróciła na swoje poprzednie trochę spokojniejsza po odbytej przed paroma chwilami rozmowie. Zajęła się algebrą. Jednak nie na długo. Usłyszała zgrzytanie zamka. Jak strzała popędziła do frontowych drzwi. Staliw nich Chris, jej straszy brat oraz Ted, dureń który nosi miano jej brata bliźniaka wraz z białym, puchatym psem.
- Możecie być cicho? - syknęła. - I właściwie co ty tutaj robisz? - zwróciła się do Teodora.
- Nasze nauczycielki dostały zatrucia pokarmowego czy coś i zwolnili nas wcześniej. Powinnaś o tym wiedzieć, skoro już tu jesteś. Chyba, że zrobiłaś sobie wagary.
Chris zabuczał głośno, ale Kim odruchowo złapała go za koszulę i przycisnęła do ściany. - Zamknij się. Nie mówiłam, że macie być cicho?
- A niby czemu?
Zaprowadziła braci do salonu i wskazała na kanapę. Nawet specjalnie nie zainteresowali się obecnością Jacka tylko cichaczem czmychnęli na górę do swoich pokoi.
- Na czym to ja skończyłam? - zadała sobie pytanie.
Ach, no tak, algebra.
Zadania poszły jej szybko, a Jack wcale się nie budził. Wydawało jej się to mimo wszystko dziwne, ale nie przerywała mu odpoczynku uspokajana unoszącą się lekko klatką piersiową. Ukucnęła przed chłopakiem.
- Tak bardzo mi przykro Jack. - wyszeptała i pocałował różowy policzek chłopaka w miejscu, w którym wydać było mokre smugi. Kiedy podnosila się ręka Jack chwyciła jej rękę.
- Choć ty mnie nie zostawiaj. - Poprosił. Nie otwierał oczu, ale nie wydawało jej się, by jeszcze spał. Usiadła obok niego i pozwoliła się trzymać. Opuszkami palców gładziła wierzch jego dłoni, a drugą gładziła po włosach sprawdzając co chwilę czy temperatura spadła. - Nie musisz się tak mną przejmować, dam sobie radę, jestem już dużym chłopcem. - blady uśmiech pojawił się na twarzy Moim chłopcem - pomyślała.
bruneta. Kim lekko uniosła kąciki ust.
- Jesteś moim przyjacielem - powiedziała jednak. - i nie mogłabym cię zostawić. Nawet, jeśli uważasz, że sam sobie poradzisz.
- Tego nie powiedziałem. - odrzekł.
- Jack?
- Tak Kim?
- Nie chcesz może tej herbaty? Mogę ją podgrzać...
Brewer uchylił jedno oko.
- Jeśli to nie problem.
Hej! Nareszcie udało mi się znaleźć czas i powiem wam, że pisanie rozdziału zajęło mi jakąś godzinę, więc się nie zdziwię, jeśli nie jest wybitnym dziełem :D Najwięcej czasu zajmowało mi wymyślanie nowych określeń. Brunet, Jack, Brewer, chłopak, przyjaciel... Mogłam teoretycznie używać podmiotu domyślnego, ale uważam, że więcej z tym roboty. Co sądzicie o rozdziale? Wasza opinia jest dla mnie ważna. Przepraszam, za ewentualne błędy, tak jak mówię, nie mam czasu sprawdzić. Kocham
Boski Rozdzial;**
OdpowiedzUsuńMasz talent kochana :**
Pozno ale oplacalo sie czekac ;***
Ja sie ciesze ze napisalas rozdzial bo jest mega zajebisty ;**
Czekam na nastepny ;**
Kocham Julka<33
Świetny, oby tak dalej. Moim chłopce<3 dziewczyno zatkało mnie. Czekam z utęsknieniem na next:-)
OdpowiedzUsuńOoo, jaka Kim jest cudowna w stosunku do Jack'a. :D Ale bardzo mi go szkoda, strata bliskiej sercu osoby jest straszna.. Ale na pewno sobie poradzi. :D Rozdzialik absolutnie warty oczekiwania. :) Bardzo dobrze napisany i ciekawy. ;) A teraz czekam na kolejny. :D Cieplutko pozdrawiam, Paciaa. :*
OdpowiedzUsuńSzkoda że żaden chłopak nie jest tak wrażliwy jak Jack ;( ogarnia mnie smutek gdy tylko pomyślę co musi przeżywać. Rozdział dobrze napisany aż miło się czyta ;) Kocham i cZekam na nexta <3
OdpowiedzUsuńTwoja Ann ;***
Jestem pod wielkim wrażeniem. Napisałaś ten rozdział perfekcyjnie!!!
OdpowiedzUsuńŚwietnie się czytało.
Teraz czenam na nn!!! mam nadzieje, że się pośpieszysz.
Sorka za spamik- wpadnij:
kim-jack-holiday.blogspot.com
hope-is-my-life.blogspot.com
Ojejku, masz prawdziwy talent.
OdpowiedzUsuńTo jest bardzo dobrze napisane!
Historia jest ciekawa.
Ten epizod troszke smutny, ale i tak cudowny.
Pisz dalej, bo robisz to idealnie.
Czekam na kolejny. :)
Cudowny :*
OdpowiedzUsuńprzepraszam że się nie rozpisze ale dopiero do Polski wróciłam i sama mam napisać ^^
Cudowny rozdział, bardzo starannie piszesz i trzymaj tak dalej! :)
OdpowiedzUsuńJeżeli chcesz, możemy Cię informować o nowych rozdziałach, gdyż wyraziłaś swą chęć do czytania naszego bloga. Serdecznie pozdrawiamy.
Love,
Likona & Iris Arpatikos
Przepraszamy, ale komentarz zamieszczony na górze został dodany z konta
OdpowiedzUsuńjednej z autorek.
Oczywiści, informujcie mnie na tym blogu dziękuję <3
UsuńŚwietny ;)
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, że Jack jest aż tak wrażliwy, na szczęście Kim przy nim jest c:
Wspaniale postąpiła jako przyjaciółka!
Moim chłopcem Aww xD
czekam na nn ;))
zostałaś nominowana do Libster Award szczegóły na http://kick-never-say-never.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuń